Obchodzony 20 kwietnia Dzień Języka Chińskiego to dobra okazja, aby przyjrzeć się bliżej zależnościom pomiędzy językiem polskim i chińskim. Wydawać by się mogło, że dzielące Polskę i Chiny przeszło 6 tysięcy km to bariera dla zapożyczeń językowych. Nic bardziej mylnego!
Sinicyzmy to słowa zapożyczone z języków chińskich, które do języka polskiego trafiały za pośrednictwem innych języków europejskich.
Pierwszym przykładem jest znana nam dobrze herbata. Przedrostek herba to pochodzące z łaciny słowo oznaczające zioło, co nie dziwi biorąc pod uwagę dawne zastosowanie herbaty jako zioła leczniczego, natomiast końcówka -ta pochodzi od chińskiego słowa 茶 (Chá), które w języku mindong wypowiadane jest -ta lub -te. Popularna polska herbata jest więc dosłownie „ziołem Chá”.
Co wspólnego z chińskim ma keczup? Według jednej z teorii do języka angielskiego (a stamtąd do polskiego) przedostało się chińskie określenie sosu rybnego czyli 膎汁(Xié zhī). Sos ze sfermentowanej ryby był później dopasowywany do kulinarnych upodobań Brytyjczyków. Stopniowo dodawano do niego m. in. grzyby czy orzechy oraz przyprawy, a ostatecznie – pomidory.
Na rynku nie brakuje różnego rodzaju suplementów diety, w tym z żeń-szeniem, czyli rośliną, która w medycynie chińskiej stosowana była od tysięcy lat. Żeń-szeń zawdzięcza swoją nazwę kształtowi kłączy – 人参 (Rénshēn oznacza korzeń przypominający wyglądem człowieka). Do języka polskiego trafiło także słowo liczi 荔枝 (Lìzhī) określające egzotyczny owoc z południa Chin czy sos sojowy 豉油 (Chǐ yóu). Poza kulinarnymi określeniami do języka polskiego zapożyczony został także tajfun 台风 (Táifēng) czy kaolin czyli biała glinka do wyrobu porcelany, której nazwa pochodzi od wzgórz Gaoling w Chinach 高陵 (Gāolíng) Napisz w komentarzu, jakie inne słowa w języku polskim zostały zapożyczone z języka chińskiego!